Witajcie po przerwie długiej i męczącej. Przez nasz dom w ostatnich dniach przeszedł tajfun grypy jelitówki. Przebrzydły wirus nie pominą nikogo (nawet kota). Był taki moment, że wszyscy wyglądaliśmy jak przybysze z kosmosu ;) zielone ludki. Na szczęście wirus poszedł męczyć kogoś innego (lub zginął dzięki płynowi do dezynfekcji) a ja mogę się Wam pochwalić wygraną pocieszajką u CzarnegoKota :) :D
W te ciężkie dni była to dla mnie prawdziwa pocieszajka :) Zobaczcie co dało mi się wygrać :
Przecudnej urody serwetki decu (bukieciki ozdobią panele w przedpokoju, a babeczki.... czas pokaże)
Prawdziwym pocieszeniem był kisiel... :) okazał się lekiem na skołatany żołądek i pierwszym posiłkiem w ciągu dwóch dni. Kasztanki pocieszyły męża a podwójny zapaszek mnie i mamę :)
Pocieszajki w całej okazałości:
Jeszcze raz serdeczne dzięki za pocieszajkę, odwiedźcie Czarnego Kota, polecam :) Pozdrawiam
Cieszę się, że pocieszajka sprawiła Ci tyle radości, masz zupełną rację na brzuszek po przejściach również stosuje kisielek i dosypuję do niego siemie lniane.Póki co od roku ta dieta oczyszczająca mnie omija.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już koloryt skóry nie marsjański i zdrówko dopisuje :-)
serdeczności
O tak :) kolor już całkiem ludzki ;) Do tej pory taką kurację jakimś cudem znałam tylko z opowieści, precz precz wirusy... :) Pozdrawiam serdecznie :) :)
Usuńbardzo fajne pocieszajki:))
OdpowiedzUsuńsuper pocieszajka :) zobaczymy co stworzysz z babeczkowymi motywami :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że wirus sobie poszedł...
Pocieszajka niemalże w wymiarze głównej nagrody :) A babeczki... są dla mnie samej nieodgadnioną tajemnicą. Hmmm a może macie jakieś propozycje ?? :) Pozdrawiam
UsuńSuper. Fajna pocieszajka :-)!
OdpowiedzUsuń